If you want to have an easy life, don't become an architect

MIĘDZY LICZNIKIEM MEDIÓW A BILLINGIEM JEST NASZA PRZESTRZEŃ

Opublikowano: 13.09.2022

Jak narodził się system GlobeOMS? Czy każde miasto może być smart? Komu powinno zależeć na telemetrii? O tym wszystkim rozmawiałem z Adrianem Pietnoczką, prezesem NetLand Sp. z o.o., właścicielem marki GlobeOMS.

 

Michał Dziermański: Wiedziałeś od samego początku, że poświęcisz karierę telemetrii? Jak wyglądały początki marki NetLand? 

Adrian Pietnoczka: Wiesz, tak naprawdę to od zawsze pracowałem z administracją publiczną. Od początku kariery byłem blisko urzędników, mieszkańców i ich problemów. Potem, już Urzędzie Wojewódzkim, skupiłem się na informatyzacji poszczególnych obszarów funkcjonowania administracji publicznej. Ale nie, nie sądziłem, że akurat telemetria będzie tym, czym się zajmę z taką pasją i zaangażowaniem. Dopiero po kilku latach prowadzenia swojego biznesu informatycznego, dzięki współpracy z firmami i ludźmi, których tam poznałem przy okazji realizacji umów, zwróciłem uwagę na telemetrię.

Co to były za firmy?

Wyrośliśmy na współpracy z dużymi korporacjami. Daliśmy się poznać jako rzetelny i profesjonalny wykonawca. Dzięki temu otrzymywaliśmy kontrakty na różne prace związane z wdrożeniami systemów informatycznych. W krótkim czasie okazało się, że w ten sposób budujemy właśnie swoją markę, swoją przewagę, swoje JA. Byliśmy cały czas w terenie, u klientów, blisko ludzi. Na miejscu bardzo dokładnie poznawaliśmy ich potrzeby i problemy. Dzięki temu zaczęliśmy myśleć o własnym rozwiązaniu. Poznaliśmy kierunek, w którym powinniśmy zmierzać.

I tak powstał GlobeOMS…

Tak, najpierw powstał system. Świetny system, który był… praktycznie niesprzedawalny. Firmy nie chciały z nami współpracować.

Dlaczego?

Problem pojawiał się w momencie, kiedy nasz system trzeba było “dołożyć” do cudzych urządzeń. Pojawiały się różnice interesów, których nie dało się przeskoczyć. Firmy produkujące hardware nie chciały konkurencji i do końca nie rozumiały, po co im nowoczesny system do obsługi ich urządzeń. Spotkaliśmy pierwsze poważne ograniczenie, które – jeśli dalej chcieliśmy myśleć o szybkim rozwoju – musieliśmy przeskoczyć lub przezwyciężyć.

Pozyskałem wtedy kilka projektów na badania i rozwój z Unii Europejskiej. Skoro nie mogliśmy dołączyć swojego systemu do urządzeń partnerów, zaczęliśmy produkować własny sprzęt.

Przybliżysz mi trochę różnice między sprzętem i firmami, które zajmują się telemetrią? Chciałbym to nieco lepiej zrozumieć.

Na rynku są dwa rodzaje firm, które dotykają telemetrii. To są firmy hardwarowe, które produkują urządzenia do pomiarów liczników, i firmy licznikowe, które produkują… liczniki.

Przez wiele lat problem był następujący – nie było na rynku firmy, która zbudowałaby sobie system informatyczny, a następnie sama wyprodukowała do niego hardware. Z reguły było tak, że firmy hardwarowe zatrudniały 1-2 informatyków, którzy mieli dopisać system. Ale to nie wystarczało. Na końcu tego łańcucha zawsze jest człowiek, który chce z systemu korzystać wygodnie, za pomocą przyjaznego interfejsu, przy pomocy nowoczesnych narzędzi do analizy danych i oczywiście aplikacji mobilnej.

Problem systemów firm hardwarowych był taki, że ich systemy były po prostu za słabe. Bez dużego zespołu programistów, analityków, architekta, po prostu nie jesteś w stanie tego robić dobrze. Samo urządzenie klient widzi pewnie raz na 5-10 lat, przy okazji montowania go gdzieś w piwnicy. System jest na widoku codziennie. To w nim odczytywane są liczniki i opłacane rachunki.

Który moment był tym kluczowym w historii marki NetLand i flagowego produktu, jakim jest GlobeOMS?

Na ten moment złożyły się tak naprawdę dwa wydarzenia, które nastąpiły niemal w jednym czasie.

Po pierwsze, w 2015 roku pozyskałem środki finansowe na zbudowanie systemu GlobeOMS. Zaprosiłem wtedy do zespołu Szymona Fiedorowicza i razem zbudowaliśmy zaczątek systemu telemetrycznego na bazie jego rozwiązania. Zyskaliśmy też sponsora, który objął 50% udziałów. Udziałów, które później odkupiłem.

Drugim istotnym wydarzeniem były targi branży automotive w Krakowie. W klubie pod Sukiennicami, już w kuluarach, rozmawiałem z różnymi specjalistami z branży mobilnej, ekspertami od front i back endu oraz UX dla iOS. To były oddzielne firmy, które miały bardzo wąską specjalizację. Te rozmowy uświadomiły mi jedno – wszystko do tej pory robiliśmy źle. Byliśmy zbyt wszechstronni, łapaliśmy zbyt wiele srok za ogony.

Pamiętam, jak wróciłem wtedy z Krakowa i od razu przebudowaliśmy strukturę. Zrezygnowaliśmy z bycia firmą informatyczną od „wszystkiego” i rozpoczęliśmy drogę do bycia specjalistami od telemetrii. Wyspecjalizowaliśmy się w tym. Od tego momentu nie było już odwrotu.

Czy światu powinno zależeć na telemetrii?

Oczywiście, że tak. Dzisiejsza sytuacja wygląda tak, że zmieniły się niemal wszystkie przepisy związane z prowadzeniem odczytów. W tej chwili trzeba prowadzić je zdalnie, analizować sieci, pilnować zużycia mediów, wdrażać oszczędności, ograniczając zużycie wody, ciepła czy energii. Na znaczenie telemetrii wpływa przede wszystkim sytuacja ekologiczna. Musimy nauczyć się szanować zużycie zasobów naturalnych i zdecydowanie mądrzej podchodzić do ich eksploatacji.

Trzeba też wspomnieć o aspekcie technologicznym. Rynek usług płynie w stronę informatyzacji wszystkich jego aspektów. Wszystko chcemy mieć przecież w komórkach, na wyciągnięcie ręki. A idealną sytuacją jest, kiedy tym jednym palcem, w prosty i szybki sposób, możemy zaoszczędzić część budżetu domowego.

Wygląda na to, że wszystko po tej jednej stronie jest gotowe do tego, aby telemetria przeżyła pełny rozkwit. Masz wrażenie, że po drugiej stronie, po stronie zarządców miast, też wszystko jest gotowe? 

Jest gotowość, ale w świadomych miastach. W wielu ośrodkach miejskich mamy do czynienia z systemami smart city w wydaniu “widocznym”. Wiesz – smart ławeczki w parku, smart rowery i tym podobne rozwiązania. Ale coraz większa liczba włodarzy zdaje sobie sprawę z tego, żę najważniejsze są miasta smart w zakresie przesyłu mediów. Co to znaczy? Jeśli dziś gmina zużywa 100% wody, którą zamawia, to celem jest, aby zaraz zużywała jej 80%, oczywiście dzięki optymalizacji telemetrycznej. Jeśli 20% kosztów związanych z wydobyciem wody to koszt energii elektrycznej, to żeby ta energia pochodziła z fotowoltaiki.

Tak samo jest w zakresie ciepła. Ta branża jest już gotowa, żeby budować sieci predykcyjne. Jak one działają? Jeżeli dziś jest brzydka pogoda, to osiedle Nagórki ma dostać dokładnie tyle energii, ile potrzebuje, aby ogrzać mieszkania do tych, dajmy na to, 20 stopni. Ale jeśli jutro będzie słońce, to powinni dostać tego ciepła mniej, bo więcej naturalnej energii będzie pochodziło ze środowiska. Jesteśmy całkowicie gotowi do tego, żeby takie rozwiązania wprowadzać.

Czy każde miasto ma szansę zostać miastem smart?

Olsztyn już teraz jest smart. Ma dobry system do zarządzania ciepłem, równie dobry w wodociągach, które szybko się rozwijają. Inne miasta też już teraz mogą się tak nazwać. To przecież nie jest tak, że są tylko miasta przeszłości i relikty czasów minionych. Jest jeszcze ten okres po środku i to w nim znajdują się miasta, które chcą być smart.

Natomiast to, co mnie osobiście martwi, to brak przemyślanych strategii na to, jak być smart w mądry sposób. Dziś do urzędów miast przychodzą firmy z rozwiązaniami inteligentnymi i po prostu się je wybiera, wybiera ich rozwiązanie, ale nie według określonego planu.

Obraz świata jest taki, że to miasta budują sieci dostępu do danych, np. sieci Lora w Austrii czy Niemczech. I to miasta właśnie zapraszają potem partnerów, żeby dorzucali do tych sieci swoje rozwiązania. Jedni dorzucają inteligentne odpady, drudzy monitoring zanieczyszczeń, inni monitoring oświetlenia i po kolei każda z tych firm rozwija miasto.

W Polsce mamy duży miszmasz technologiczny jeśli chodzi o wymianę informacji. Jedni producenci oferują odczyty radiowe, drudzy sieci GSM, trzeci jeszcze co innego. Przez to miasta mają trudniejsze zadanie, jeśli chodzi o zaplanowanie i zbudowanie jednej sieci komunikacyjnej. A to, oczywiście, znacznie spowalnia ich rozwój.

Ale znasz z pewnością jakieś miasta, które robią to po europejsku. Zawsze znajdzie się przecież ktoś, kto wyprzedza odrobinę swoje czasy.

No tak, takim przykładem jest chociażby Białystok i jego podejście do energii elektrycznej. Osoby ze środowiska biznesowego, które są tam odpowiedzialne za rozwój technologii inteligentnych, rozumieją dokładnie całe to zagadnienie. To dzięki nim dookoła Białegostoku został poprowadzony specjalny kabel, do którego będzie wprowadzana energia z farm fotowoltaicznych. To jest przykład szerszego rozumienia wizji smart city i idących za nią olbrzymich oszczędności.

Zastanów się sam, co można byłoby zrobić z takimi środkami finansowymi, gdyby inne miasta poszły śladem Białegostoku. Mówimy tu o milionach złotych dostępnych co miesiąc, które można byłoby inwestować w rozwijanie administracji publicznej i tworzenie inteligentnych usług dla mieszkańców. Usług, które mają największe szanse na to, żeby poprawić nasze życie i życie planety.

Kto w takim razie ma najwięcej do zdziałania w walce o to lepsze jutro? Myślisz, że piłeczka jest po stronie mieszkańców – żeby byli bardziej świadomi, radnych i włodarzy w miastach – żeby optymalizowali procesy i umożliwiali rozwój infrastruktury, czy może innowatorów takich jak Wy, którzy robią wszystko, aby pierwsza dwójka miała jak najłatwiej?

Najwięcej do zrobienia mają miasta. One powinny kreować potrzebę bycia smart. One są dysponentem środków finansowych z naszych podatków. Mieszkańcy z wielką chęcią oszczędzają wodę, energię, segregują śmieci. Ale muszą mieć do tego dobre narzędzia, na przykład systemy do monitorowania zużycia wody czy prądu.

Na samym końcu są firmy technologiczne. Jesteśmy przedstawicielami biznesu i w taki sposób musimy myśleć. Naszym celem zawsze będzie zysk, bo musimy zapłacić podatki, ZUS, wypłacić pensje pracownikom. To biznes ma największe potrzeby i największą motywację, żeby generować zyski w tym obszarze. A co musi poprzedzić zyski? Oczywiście rozwiązania na tyle rewolucyjne i dopasowane do potrzeb, żeby miasta chciały je u siebie wprowadzić.

Myślisz, że rozwiązania takie jak te oferowane przez GlobeOMS mogą stać się ważnym ogniwem w walce o ekologiczną przyszłość planety?

Uważam, że takie rozwiązania działające w mniejszej skali, jak GlobeOMS właśnie, mają naprawdę realną szansę na to, aby coś zmienić. Chociażby dlatego, że budują świadomość w społecznościach lokalnych.

To jest bardzo prosty przykład. Jeśli sąsiad ma aplikację, dzięki której zużywa mniej energii i wody, przez co płaci mniej, to z automatu ta aplikacja nas zainteresuje. Nikt przecież nie lubi płacić więcej za to samo. A jeśli oszczędzając, dodatkowo dbamy o środowisko, to nagle okazuje się, że łączymy ze sobą dwa najważniejsze interesy.

Takim przykładem sąsiedzkiego wpływu jest województwo lubelskie. Wdrożyliśmy nasze rozwiązanie w Uścimowie i w Batorzu. Po kilku miesiącach gminy ościenne, kiedy usłyszały o efektach tego wdrożenia, same zaczęły do nas dzwonić z prośbą o prezentację. Ci nowi klienci chcieli już jednak, oprócz samych liczników wody, wprowadzić do systemu kolejne urządzenia jak liczniki ciepła, pompy obiegowe, fotowoltaikę. To wszystko samo się napędza. Społeczność lokalna rozwija się, dobrze poznaje swoje potrzeby i zaczyna rozumieć zmiany zachodzące dookoła.

Czyli to oszczędności dalej przemawiają do nas najbardziej? Ochrona środowiska jest tylko miłym dodatkiem, przez który możemy czuć się lepiej?

Myślę, że kwestie związane z ochroną środowiska przestają być miłym dodatkiem, a zaczynają być celem samym w sobie. Raporty klimatyczne mówią wprost – jeśli chodzi o wodę, to jest dramat.

Województwo warmińsko-mazurskie ma duży zasób wód gruntowych, i to jest super, ale już w województwie kieleckim sytuacja jest tragiczna. Jak spada tam poziom wody w Wiśle, to mieszkańcom zaczyna automatycznie brakować wody. Według prognoz do 2040 roku wody może tam zabraknąć całkowicie.

Natomiast tak, ciągle najważniejsze są generowane oszczędności. Dzisiaj, jeśli gmina widzi, że dzięki wymianie urządzeń i przejściu na system GlobeOMS zużyła o 20% mniej wody, to dla nich to jest super, bo okazuje się, że oni sobie ten projekt zwrócą już po paru latach. To do nich przemawia najbardziej.

Jak, według Ciebie, będzie wyglądać przyszłość telemetrii w najbliższych latach?

Motorem napędowym będzie konieczność oszczędzania poprzez budowanie inteligentnych sieci opomiarowania i dostępu do danych. Telemetria idzie w kierunku rozwoju powszechnego. Niedługo będzie dla nas normalne, że wszystko mierzymy, że zużywamy tylko tyle, ile nam faktycznie potrzebne, a potrzeby te poznamy i zmierzymy za pomocą aplikacji w telefonie. To nieuchronne. Chcemy żyć dłużej, chcemy mieć lepszy klimat. Postęp cywilizacyjny wymusza na nas, żebyśmy żyli coraz szybciej, ale też coraz łatwiej. Odkąd ktoś wymyślił maszynę parową, już tego nie powstrzymamy.

Pracujecie z całym światem, prawda? Dlaczego centrum badawczo-rozwojowe — NetHub — budujecie właśnie tutaj? Olsztyn ma dla Ciebie szczególne znaczenie?

Udało nam się zbudować naprawdę świetny zespół ludzi. To jest kilka naprawdę bardzo potężnych postaci. To, że pracujemy z międzynarodowymi korporacjami świadczy o tym, że mamy bardzo dobry zespół i równie dobre produkty. Często prowadzimy wideokonferencje z przedstawicielami krajów z Europy Zachodniej i to nie jest tak, że my po tych konferencjach kończymy, pakujemy się i jedziemy do domu. Ci przedstawiciele wielkich korporacji robią duże oczy, są pod wrażeniem, chcą z nami pracować. Teraz to wybitni programiści często wyszukują nas, specjalnie przeprowadzają się do Olsztyna i chcą tu pracować. Jest Emilka z Łodzi, jest Michael z Wielkiej Brytanii, kilku pracowników przyjechało do nas z Warszawy czy Gdańska. W Olsztynie i NetLandzie chyba po prostu pracuje się dobrze 🙂

Kto tworzy NetLand i GlobeOMS? Kogo szukacie, jakich ludzi? 

Na ten moment mamy 25 osób stacjonarnie i kilkanaście osób współpracujących. Ciągle szukamy programistów. Jeśli chodzi o inne pozycje, jesteśmy kompletni. Mogę do pokoju specjalistów wrzucić starą zmywarkę, a za 3 tygodnie będzie ona smart jak żadna inna. Mamy specjalistów od projektowania i budowania komponentów komponentów 😉 Schodzimy tak naprawdę do poziomu krzemu. W życiu byśmy nie rozwinęli telemetrii do tego stopnia, gdybyśmy nie mieli tak świetnych specjalistów, którzy są wyjątkowymi ludźmi.